Nie mogło się lepiej złożyć. Czekając druk naszej książki o podróżowaniu przez Alpy, pojawiła się możliwość wyjazdu właśnie tam i przejazdu ulubionymi górskich przełęczami Timmelsjoch, Stelvio, Furka i Grimsel. (Maloya i Bernard w bonusie). Tym razem jednak trasą trzeba było pokonać samochodami elektrycznymi.

U nas elektryk kojarzy się z małym autem, które ładujemy w domu bądź w pracy i traktujemy jak transport po mieście. Co jednak gdy samochód elektryczny ma ponad 500 KM a zaplanowana na kilka dni trasa to ponad 3000 km.

Map loading, please wait ...

Szybkie ładowanie i szybka jazda

Jako fotograf i “gość z obsługi” w podróż wyruszyłem z Wrocławia zatrzymując się z ekipą na stacjach ładowania pod Dreznem i przed Ratyzboną. 2 ładowania na trasie wystarczyły aby dotrzeć do Monachium czyli przejechać ponad 700 km. Cała trasa jaką przejechałem to ponad 3000 km. 

M76A5007-Edit
M76A4988-Edit

Przełęcz Timmelsjoch – pusto i wysoko

Pierwszy odcinek z Monachium do granicy z Austrią prowadzi drogą nr 95. Jest tu długi odcinek bez limitu prędkości. Miałem tu robić zdjęcia elektryków na autostradzie ale jak dziennikarska brać depnęła to mogłem schować sprzęt do torby. Biorąc pod uwagę że Audi e-tron GT i Porsche Taycan przyspieszają do setki poniżej 4 sekund, nie szło ich dogonić, nie mówiąc o robieniu zdjęć.

M76A5328-Edit
M76A8732-Edit
M76A5378-Edit

Za przełęczą zasięg samochodów zamiast maleć to wzrasta. To oczywiście zasługa systemu odzyskiwania energii. Przy zjeździe z wysokości ponad 2400 m n.p.m. jest co odzyskiwać.

Urok legendy – przełęcz Stelvio

Po włoskiej stronie, w Merano naszej pierwszej bazie samochody były ładowane na parkingu hotelowym. Wolno ale skutecznie. Następnego dnia rano czekały na kierowców żądnych kolejnej przygody. Tą miało być pokonanie przełęczy Stelvio 2758 m n.p.m. i drugiej co do wysokości w Alpach. Uwielbiam tą trasę bo za każdym razem jak tu jestem jest inaczej. 

Tak też jest i tym razem. Gęsty deszcz i mgła skutecznie ograniczają widoczność. Za to ruch na drodze zmalał bo mokra nawierzchnia stała się bardziej wymagająca. Temperatura z ponad 30 stopni w Merano spadła do 5 na przełęczy. Za to klimat na zdjęciach jest ciekawszy niż przy błękitnym niebie (które, notabene mieliśmy wracając tą trasą 3 dni później)

M76A8360-Edit
M76A5985-Edit
M76A8454-Edit

Prawie po 300 km jazdy dotarliśmy nad brzeg jeziora Como. Kilka godzin wcześniej przeszło tędy mocne gradobicie czego skutkujące zalanym hotelowy parkingiem (nie mówiąc o zniszczeniach w okolicznych miejscowościach). Ładowarkę znaleźliśmy zatem w markecie Esselunga i co ciekawe mocną (150 kW) i darmową. Należało jedynie udać się po kartę do punktu obsługi klienta. 

Szwajcarskie agrafki – przełęcze Furka i Gimsel

Trzeci etap podróży to trasa przez przepiękne szwajcarskie przełęcze Furkę i Gimsel. Pogoda nadal nie rozpieszczał ale widoki zachwycają. Przelewające się przez górskie przełęcze chmury dodają nastroju zdjęciom. Zaplanowana przerwa w hotelu Grimsel Hospiz okazała się być doskonałym pomysłem. W tym czasie można zrobić kilka ustawianek samochodów z widokiem na przełęcz i prowadzącą do hotelu drogę przez tamę. Trasę zakończyliśmy w Zurychu lądując się jeszcze pół godziny po drodze na IONITY.

M76A7456-Edit
M76A7100-HDR-Edit
M76A7446
M76A6706-Edit

Świetne samopoczucie

Samochody elektryczne mają swoich zwolenników i przeciwników. Faktycznie w naszym kraju infrastruktura stacji ładowania raczkuje ale przejazd przez Europę (a na pewno przez Alpy) jest tak samo wygodny jak autem spalinowym. Jedyna różnica poza lepszymi osiągami samochodu elektrycznego, to wspaniałe uczucie, gdy uświadamiasz sobie, że wśród pachnących kwieciem alpejskich łąk poruszasz się pojazdem, który nie truje.

M76A8595
M76A8600