Trasę zacząłem od miejsca, które znałem wcześniej z książek i zajęć z historii sztuki. Mont-Saint-Michel okazało się zupełnie inne, niż się spodziewałem: puste, ciche, monochromatyczne. Mgła, delikatny deszcz i brak turystów sprawiły, że miałem wrażenie, jakbym przeniósł się kilka wieków wstecz. Spacerowałem wąskimi uliczkami, słuchałem wiatru odbijającego się od murów i patrzyłem, jak odpływ maluje na piasku abstrakcyjne wzory.
Château de la Bretesche — kanapka z widokiem
Kiedy ruszyłem dalej, krajobraz zaczął się zmieniać. Nagle, pośród zarośniętych dróg, wyrasta Château de la Bretesche — neogotycka rezydencja odbijająca się w spokojnej tafli jeziora. XIX-wieczna przebudowa dodała jej bajkowego charakteru, a miejsce okazuje się idealne na krótki postój i zdjęcia. Zaraz potem krajobraz zaczął się zmieniać — to kanały, laguny i mokradła w Parc naturel régional de Brière wyznaczają wjazd do jednego z najbardziej zaskakujących obszarów tej trasy.
Solniska Guérande — abstrakcja z lotu ptaka
Gdy zjechałem na drogę prowadzącą do Le Croisic, miałem wrażenie, że wjechałem w inny świat. Solniska Guérande z góry wyglądają jak abstrakcyjna grafika, z poziomu drogi — jak nieskończona siatka basenów i grobli. Zatrzymałem się, wypuściłem drona i patrzyłem, jak zachodzące słońce zmienia kolory wody z minuty na minutę. Rano wróciłem tu jeszcze raz, gdy ostre światło podświetlało groble i strukturę solnisk. Dla fotografa to raj, dla kierowcy — droga poprowadzona przez obraz a nie krajobraz.
Półwysep Le Croisic — surowo i pięknie
Noc spędziłem nad oceanem i rano ruszyłem w objazd Le Croisic. To miejsce ma niezwykły klimat: fale rozbijające się o granit, wąskie uliczki, bunkry z czasów wojny, stare wille i port z widokiem na jasną wydmę Pen Bron. Jechałem od zatoczki do zatoczki, zatrzymując się na parkingach i punktach widokowych. Klimat jak pocztówki sprzed kilkudziesięciu lat.
Most Saint-Nazaire i „Morski Wąż”
Kiedy ruszyłem dalej na południe, przede mną wyrósł monumentalny most Saint-Nazaire. Wspinając się na jego łuk, czułem, jak otwiera się widok na ogromne ujście Loary. Po zjeździe skręciłem w pierwszą plażę by zobaczyć coś, co chciałem od dawna. Instalacja czy bardziej rzeźba, „Serpent d’Océan” to stalowy szkielet wijący się po piasku plaży. Wygląda jak pozostałość po dawnej epoce ale w sumie świetnie się komponuje z miękką linią mosty w oddali.